Niedziela Palmowa

Z medytacji św. Urszuli na Niedzielę Palmową:

Przypatrzę się Jezusowi podczas tego tryumfalnego wjazdu do Jerozolimy. Wie Jezus, że lud chce wprowadzić Go w tryumfie do Jerozolimy, ale Chrystus nie chce pokazać się jako wielki władca, tryumfator. Pokorny, cichy, wsiądzie na oślicę, bez korony, bez szkarłatnych płaszczy, bez berła. Wjeżdża otoczony ludem, któremu świadczył tyle dobrodziejstw uzdrawiając chorych, wyrzucając czartów, przepowiadając radosną wieść o tym, co po śmierci czeka tych, którzy kochają Boga.

O Jezu, jakiś Ty godzien wszelkiego uwielbienia, wszelkiej chwały, Panie cichy, pokorny, a zarazem tak wielki wielkością swego Bóstwa! A jaki ból musiał wówczas kryć się w Twym Sercu! Wiesz, że ten sam lud, który dzisiaj woła: „Hosanna Synowi Dawidowemu”[1], za parę dni, patrząc na Ciebie z nienawiścią, wołać będzie: „Ukrzyżuj Go”[2]. Ale przyjmujesz te hołdy serdecznie, z dobrocią, pozwalając ludowi cieszyć się, choć radość jego musiała brzmieć dla Ciebie nutą bardzo bolesną. Nauka to dla mnie – nie zwracać uwagi na własne krzyżyki, ale żyć dla szczęścia innych.

Patrzę na gorące serce tego ludu. Przyszła chwila, że mogą okazać Jezusowi swą wdzięczność, więc każdy czci Go, czym tylko może. Jedni zdejmują swe wierzchnie szaty, by słać je Jezusowi pod nogi, drudzy zrywają zielone gałęzie, pierwsze zwiastuny wiosny, by nimi upiększyć drogę, po której ma jechać, każdy o tym myśli: okazać Jezusowi miłość, uwielbienie i dziękczynienie.

Mieszkańcy Jerozolimy kochają Jezusa i chcą Mu to dowieść. Czy to pragnienie jest i w moim sercu? Czy tak mi to leży na sercu, by Jezusowi, memu cichemu, dobremu Jezusowi, okazywać miłość uwielbieniem, dziękczynieniem i uczynkami miłości bliźniego?

[1] Mt 21, 9.

[2] Mk 15, 13; Łk 23, 21; J 19, 6.

Zobacz także