Dlaczego rodzinna? Po pierwsze dlatego, że przychodzimy do Matki, a kimś takim św. Urszula jest i dla urszulanek, i dla mieszkańców Pniew i dla każdego, kto w Niej znajduje przyjaciela i do Jej wstawiennictwa się ucieka.
Po drugie wystarczyło spojrzeć, kogo zgromadziła odpustowa liturgia, by nabrać przekonania, że do naszej Świętej przyszły głównie Jej dzieci – czciciele, którzy modlą się przy sarkofagu nie tylko od święta. Jeszcze przed rozpoczęciem Mszy Świętej można było zobaczyć imieninowe bukiety – i od gminy Pniewy, której św. Urszula jest patronką, i od społeczności szkoły Jej imienia aż w Chicago. Uroczystej Eucharystii przewodniczył ksiądz dziekan Konrad Jędrzejczak, wraz z nim stanęło przy ołtarzu ośmiu innych kapłanów. I choć oprawa liturgii była nie jak co dzień – poczty sztandarowe, śpiew chóru Promyki Słoneczne, nasze przedszkolaki odświętnie ubrane do sypania kwiatów podczas procesji – to jak co dzień modliliśmy się przez wstawiennictwo św. Urszuli w intencjach Archidiecezji, mieszkańców Pniew (byli obecni przedstawiciele władz miasta), w intencjach powierzanych przez ludzi z całej Polski i świata.
Po trzecie – na uroczystościach rodzinnych wspomina się chwile spędzone razem, słowa zachowane w pamięci i przekazywane z pokolenia na pokolenie. I tym razem też tak było. Podczas homilii Ksiądz Dziekan wspominał swój udział w obchodach związanych z przewożeniem zachowanego ciała bł. Urszuli z Rzymu do Pniew – mógł wtedy osobiście przekonać się, że jest ono zachowane od zniszczenia. Inne wspomnienie przywołane w homilii dotyczyło przesłania, które nam matka Urszula zostawiła w testamencie: Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo uśmiechu. Słuchając komentarza kapłana do tych słów, nie mieliśmy wątpliwości, że użyte przez Świętą słowa szczególnie dziś, w naszych czasach odnoszą się także do teraźniejszości, w której żyjemy.
Po czwarte i ostatnie – uroczystość rodzinna nie może się obyć bez stołu. I w naszym świętowaniu tego nie zabrakło. Najpierw był stół Słowa, Ciała i Krwi Jezusa, a potem stół, który nie tylko pokrzepił tych, co zdążyli zgłodnieć, ale który także dał okazję do rozmów, spotkań, przeżywania radości.
I możemy tę krótką relację zakończyć słowami, które padły w kaplicy podczas podziękowań, jakie złożyła uczestniczącym w uroczystościach Przełożona Domu Macierzystego, s. Justyna Oleś: Niech Pan Bóg będzie w tym wszystkim uwielbiony.
s. Bogusława Belok